''Legendarne'' zrzutowisko
Wszystko zaczęło się od niewinnego wieczornego grilla na działce u babci. Po kilku kiełbaskach rozmowy stały się bardziej przyjacielskie i wówczas ojciec mojej żony od niechcenia stwierdził:
- A co Ty tym wykrywaczem tak po lasach szukasz?
Lekko zdziwiony tak nietypowym zapytaniem z jego strony odpowiedziałem, że wojennych pamiątek. Po chwili zastanowienia zaskoczył mnie ponownie niesamowitą odpowiedzią: - A to po co jeździsz tak daleko. Przecież tutaj w lesie po drugiej stronie drogi jest kupa takich rzeczy. Myślałem, że chodzi o jakiś złom, odłamki itp. „znaleziska”, jednak po kolejnej kiełbasce teść ciągnął dalej. - Jak byłem łebkiem to wyciągaliśmy tutaj spod ziemi, a musze powiedzieć, że było bardzo płytko, pociski do dział, takie duże. Poza tym to z tej wsi chłopi jeździli do lasu furmankami i wywozili wszystko co znaleźli. W tym momencie moja ciekawość tematu osiągnęła punkt krytyczny. Nacisnąłem mocnej żeby dowiedzieć się skąd to się tutaj wzięło, kiedy to było i w ogóle jakiekolwiek informacje na ten temat. - Z tego co ludzie mówili przyjechali kiedyś Ruscy, którzy ogrodzili teren w lesie i siedzieli tam jakiś czas. Ludzie we wsi widzieli jak do lasu wjeżdżały ciężarówki. Gdy Ruscy wyszli z lasu od razu poszli tam chłopi, którzy znaleźli miejsce gdzie tamci zakopywali amunicję. Niestety teść nie był w stanie odpowiedzieć co to była za amunicja, a ni do czego. W związku z tym postanowiłem sam wyjaśnić zagadkę. Dowiedziałem się gdzie mniej więcej należy się spodziewać tego typu znalezisk i zaplanowałem wypad w teren. Na drugi dzień uzbrojony w prowiant, łopatę i wykrywacz udałem się we wskazane miejsce. Po dotarciu do lasu zacząłem podążać za wskazówkami teścia. Droga prosto, za skrzyżowaniem na górkę i droga w prawo. I tam po ok. 100m w lesie, ok. 10 m od drogi. Idę, idę i obserwuję. Moim oczom nagle ukazują się linie okopów i bunkry. Myślę sobie, dobra moja, idę dalej. Minąłem skrzyżowanie i idę dalej do górki. Jest górka, a na niej cała sieć umocnień. Świetne miejsce do obrony. Jest i droga, o której mówił teść. Skręcam w drogę, przechodzę ok. 100 m i wchodzę w las. Po dwóch godzinach chodzenia z wykrywaczem po lesie zaczynam się denerwować. Przecież jeśli było tutaj zrzutowisko, to nie ma możliwości żeby chłopi wszystko wybrali i wywieźli. A jednak zero sygnału. Nie wytrzymałem i dzwonię do teścia. - Słuchaj, ganiam już parę godzin po lesie i nic. Może przyjedziesz i pokażesz to legendarne miejsce? Niestety teść w tym czasie był cholernie zajęty, jednak na zakończenie rozmowy powiedział, że on to tak dobrze w sumie tego miejsca nie pamięta i najlepiej jak przeszukam las od początku !!! Poziom agresji w tym momencie skoczył niesamowicie. Do przeszukania tego lasu potrzebowałbym z tydzień czasu lub całej kompanii poszukiwaczy. A, że jednak jestem uparty to wróciłem na skraj lasu i wszedłem do niego z włączonym wykrywaczem. Już po paru metrach czekała mnie pierwsza niespodzianka. Pojawiła się nagle betonowa, zbrojona platforma, z jednej strony dochodząca do niewielkiego ok. 3 metrowego urwiska, mając z tej strony również betonową ścianę. Obejrzałem obiekt jednak niczego mądrego nie wymyśliłem więc poszedłem dalej w las. Po przejściu kilku metrów pojawił się pierwszy sygnał. Wydobyłem w tym miejscu śledzia ;). Wpierw przypuszczałem, że od jakiegoś harcerskiego namiotu, może kiedyś był w tym miejscu jakoś obóz? Dwa metry dalej trafiłem kolejny okaz śledzia. I tak kierując się śledziowymi sygnałami doszedłem do linii okopów widzianych wcześniej z drogi. Tutaj już sygnały były częste. Również te sygnały ze śledziami. Poruszając się wzdłuż linii okopów trafiłem w kilku miejscach na widoczne ślady ostrzału. Pomimo wielkich chęci odnalezienie czegoś interesującego w miejscach tych pojawiały się jedynie odłamki. Teren został przeze mnie sprawdzony dokładnie, wracałem do niego przez kilka tygodni. Natomiast kilka metrów od okopów nie było już odłamków. Pojawiły się natomiast miejsca, w których ktoś zakopał resztki z lotek, moździerzy itp. elementów. Sam złom, oczywiście niegroźny. Setki fragmentów zalegały w kilku dołach. Sprawdzając w ten sposób teren odchodziłem coraz dalej w las. Niestety nie udało mi się w dalszym ciągu namierzyć „legendarnego” już zrzutowiska. Wracając do domu po kolejnym spacerze w lesie, podszedłem do idącej leśną drogą babci. Grzecznie zapytałem czy tutaj mieszka, a gdy potwierdziła, wyjaśniłem czego szukam i czy coś na ten temat wie. I zostałem wielce zaskoczony. Otóż babcia potwierdziła wszystkie posiadane przeze mnie informacje. Mało tego wskazała mi, którą dokładnie drogą powinienem iść do interesującego mnie miejsca. Coż poszukiwacz powinien być wytrwały i kierując się tą maksymą wracałem do lasu jeszcze kilkakrotnie. Za każdym razem wyciągałem coś, jednak to coś nigdy, nawet w najmniejszym stopniu nie przybliżyło mnie to rozwiązania zagadki. A zagadka jest teraz taka: w dwóch relacjach całkowicie odrębnych potwierdza się miejsce zrzutowiska. Każdy opis dojścia prowadzi w ten sam rejon lasu. Pomimo przeszukania w miarę dokładnego tego terenu nie natrafiłem na nic co mogłoby wskazywać na odnalezienie zrzutowiska. Czy miejsce to nie istniało, a może ludzie wyciągając fragmenty z moździerzy i duże odłamki uważali, że to jest właśnie amunicja??. Cieżko w chwili obecnej to określić, jednak jak tylko zejdą śniegi idę kolejny raz do tego lasu, zwłaszcza że mam go prawie pod domem :). Moje znaleziska z tego terenu, o którym można napisać to wycior, garść monet PRL, nóż wojskowy z niezbędnika, kilkadziesiąt śledzi i wiele ton złomu :). Majster Bieda |